18 kwietnia 2012

Anna i Józef Himowscy

 Bardziej niż do innych członków mojej rodziny "ciągnie" mnie właśnie do mojego pradziadka Józefa i jego żony Anny. Genealodzy dobrze wiedzą  o czym mówię - niektórych osób chętniej poszukujemy niż innych, odczuwając jakieś specjalne emocjonalne przywiązanie. Nie wiadomo czemu tak się dzieje. Ja nie rozwikłałam jeszcze wielu zagadek związanych z tą gałęzią rodziny. Nie wiem na przykład jakie było naprawdę nazwisko panieńskie mojej prababci Anny.
Kruszyńska czy też Rydzyk, bo w dokumentach występują dwa różne, a o jej ojcu brak danych. Póki co posiadam jedynie datę i miejsce urodzenia odnotowaną w jej akcie zgonu, co jak wiadomo wcale nie musi być zgodne z prawdą. 23 grudzień 1903 Małoszyn. Co więcej według mojej wiedzy...nie ma takiej miejscowości w Polsce (chyba, że się mylę). Są miejscowości o podobnej nazwie, więc muszę założyć jakieś hipotezy co do jej pochodzenia. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że dane urodzenia do aktu zgonu podawał jeden z jej synów, natomiast drugi syn zabrany w latach czterdziestych do Niemiec i tam stracony, podał do dokumentacji jako miejsce urodzenia mamy miejscowość Łazy. Ja podejrzewam, że to tereny jurajskie lub bliskie jurajskim, bo pradziadek urodził się z kolei w Kromołowie, najstarszej obecnie dzielnicy Zawiercia, a wspomniani już dwaj synowie Anny i Józefa, Tadeusz i Kazimierz także urodzili się w Łazach.
Na ślubnym zdjęciu Anny i Józefa ona wtedy prawdopodobnie szesnastoletnia i sześć lat starszy pradziadek wyglądają na szczęśliwych, zakochanych i z nadzieją patrzą w przyszłość. Niestety los nie okazał się dla nich tak łaskawy. Najpierw z powodów zdrowotnych Józefa odmówiono im zgody na emigrację. Nie wyjechali do Francji jak jego siostra i mama, a kto wie jak wtedy potoczyłyby się losy tej rodziny. Sytuacja zmieniła się definitywnie gdy w 1938 roku mój pradziadek zmarł, zaledwie w wieku 41 lat. Anna została trzydziestopięcioletnią wdową z dwójka dorastających synów. Starszy z nich za pięć lat zginie z rąk niemieckich oprawców. Pozostanie tylko Anna i mój dziadek czyli jej młodszy syn. Opiekował się nią do końca, tak jak w ostatnim przed śmiercią liście do rodziny prosił go o to jego starszy brat.
Kończąc tę przydługą, genealogiczną opowieść chciałam pokazać jak "opracowałam" ślubną fotografię Anny i Józefa. Ten ulotny moment szczęścia zamknęłam w "szklanym" medalionie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz